Holland POV:
Spokojnie siedząc w samochodzie rozmawiałam z tatą o wszystkim, o niczym. Babcia jak zwykle zapełniła nam bagażnik różnymi wytworami, które były jej specjalnością. Radio było dosyć głośno i ciężko było zrozumieć co tata mówił pod nosem. Dlatego też sięgnęłam w stronę radia i przekręciłam rolkę w lewo, aby ściszyć piosenkę, która właśnie rozbrzmiewała w głośnikach.
- Nie mów, że Ci się nie podobała ta piosenka. – zwrócił się do mnie tata, ale mimo to uważnie patrzył na drogę.
- Uwierz lub nie, ale jeśli jakakolwiek piosenka, nawet Twoja ulubiona, byłaby głośniejsza niż Ty, to wyłączyłabym ją. – powiedziałam to i uśmiechnęłam się promiennie do niego.
- Teraz się tak śmiejesz, a kiedyś razem ze mną ją śpiewałaś. – tata zaśmiał się na pewno przypominając sobie to jak śpiewałam, a raczej wykrzykiwałam tą piosenkę.
Nagle ni skąd ni zowąd pojawił się samochód i oślepiały nas światła. Mimo to ujrzałam dwóch chłopaków w pędzącym samochodzie. To stało się tak szybko. Tata próbował wykręcić, ale kiedy to zrobił stracił panowanie nad kierownicą i poczułam tylko jak wszystko się przekręca, a ja szybko opadam w dół. Poczułam już tylko mocne zderzenie z czymś ostrym i ciemność, która została już na zawsze.
Obudziłam się gwałtownie się podnosząc z łóżka. Ten sen nie śnił mi się tak długo. Czy coś miało wpływ na to, że znowu powrócił? Tak cholernie ten sen mnie przeraża. On był rzeczywistością i mimo tego, że minęło już tyle czasu to dalej jestem przerażona kiedy to wspominam. Najgorsze jednak było to, że ostatnim obrazem jaki pamiętam była twarz chłopaka za kierownicą. Chłopaka, który to wszystko spowodował. Nie znałam go, ale wiedziałam, że go nienawidzę. Gdybym kiedyś go spotkała najchętniej zrobiłabym mu krzywdę. Ale przecież nie mogłam. Bo równie dobrze tego chłopaka codziennie mijam, a przecież tego nie wiem.
Pół dnia przesiedziałam z Fievelem w ogrodzie. A to rzucałam mu piłeczkę, a to go głaskałam. Promienie słońca ogrzewały mi twarz i to było najmilsze uczucie jakie mnie spotkało w ciągu ostatniego tygodnia. Gdy tak leżałam na trawie i głaskałam labradora poczułam jak nagle spinają mu się mięśnie i z pozycji leżącej, wstaje. Wyczułam, że ktoś mnie odwiedził. Ale kto to mógł być? Przecież Crystal zawsze mnie uprzedza, a na obiedzie już byłam. Czekałam tylko, aż nieznajomy przedstawi mi się.
- Cześć Fievel. – usłyszałam glos i zdrętwiałam. Moje mięśnie się napięły. Był to głos Dylana. Tego samego Dylana, który nie odzywał się przez cały tydzień. Nawet sms’a. Poczułam jak nasze dłoni na sierści psa się stykają. – Witaj Holland. – nie wiedziałam po co przyszedł i nie byłam bardzo ufna wobec niego. Ale wtedy poczułam jak całuje mnie w policzek i zmiękłam. Nie mogłam już udawać niedostępnej i twardej. Mimo, że nie odzywał się do mnie tydzień i byłam na niego wściekła to uczucie, że jest obok mnie sprawiło, że o wszystkim zapomniałam. Chociaż na moment. Ale kiedy przypomniałam sobie o tym miałam ochotę go rozszarpać i wcale już nie byłam zachwycona tym, że przyszedł.
- Wreszcie dajesz jakiś znak życia, proszę, nawet dość duży jak na Ciebie. – powiedziałam złośliwie nie wiedząc jak zareagował. Najgorsze w byciu niewidomą było to, że nie wiesz jak reaguje drugi człowiek. Możesz zwierzać się komuś, a ta osoba może się śmiać Ci w twarz, a Ty nawet nie będziesz o tym wiedział.
- Przepraszam, naprawdę. Musiałem sobie parę rzeczy przemyśleć i pomóc mojemu przyjacielowi. Ma kłopoty i nie mogłem go zostawić z tym samemu. – cholernie dobrze się wytłumaczył. Ja nie mogłam mu robić pretensji, przecież nawet nie byliśmy razem. Co by sobie o mnie pomyślał, kiedy robiłabym mu sceny? Na pewno wtedy już w ogóle było pozamiatane.
- Czemu więc akurat dzisiaj przyszedłeś? – zapytałam udając obojętną w stosunku co do niego. Twarz mogłam mieć kamienną, ale w środku tylko czekałam aż odpowie.
- Bo to było bardzo nieodpowiedzialne, że nie odzywałem się do Ciebie przez ostatni tydzień. Lubię Cię i nie chcę, abyś pomyślała sobie, że po prostu odszedłem, stchórzyłem. – gdy to powiedział zrobiło mi się strasznie miło na sercu. Nie mogłam się już na niego gniewać. Może po prostu mówił to każdej, ale dla mnie ten moment szczęścia był jedynym uczuciem jakie teraz odczuwałam. Jak znam siebie na pewno się zarumieniłam, ale to dobrze. Niech wie, że skoro tak reaguje na jego słowa to zależy mi na nim. Poczułam nagle jego dłoń na moim policzku i przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Szybko uniosłam swoją i dotknęłam jego dłoni. Po chwili opuściłam obie, może i było przyjemnie, ale najpierw trzeba było go chyba ochrzanić za tą tygodniową ciszę z jego strony.
- Następnym razem kiedy będziesz zajęty po prostu daj znać, martwiłam się. – powiedziałam dalej trzymając jego dłoń. Usłyszałam ciche wypuszczenia powietrza charakterystyczne do łagodnego wybuchnięcia śmiechem.
- Obiecuję, że już nigdy nie będę Cię zamartwiał.
- Nie składaj obietnic, których nie możesz dotrzymać. – zaśmiałam się. Chyba słyszałam to w jakimś filmie, albo audiobook’u. Pewnie banalnie to brzmiało, ale Dylan zacisnął tylko bardziej swoją dłoń na mojej.
- Obiecuję, że na pewno nie będzie już tygodniowego milczenia.
- Mam nadzieję. – dodałam tylko i zabrałam od niego moją rękę. Przełożyłam ją na Fievel’a i dalej go głaskałam.
Spokojnie siedząc w samochodzie rozmawiałam z tatą o wszystkim, o niczym. Babcia jak zwykle zapełniła nam bagażnik różnymi wytworami, które były jej specjalnością. Radio było dosyć głośno i ciężko było zrozumieć co tata mówił pod nosem. Dlatego też sięgnęłam w stronę radia i przekręciłam rolkę w lewo, aby ściszyć piosenkę, która właśnie rozbrzmiewała w głośnikach.
- Nie mów, że Ci się nie podobała ta piosenka. – zwrócił się do mnie tata, ale mimo to uważnie patrzył na drogę.
- Uwierz lub nie, ale jeśli jakakolwiek piosenka, nawet Twoja ulubiona, byłaby głośniejsza niż Ty, to wyłączyłabym ją. – powiedziałam to i uśmiechnęłam się promiennie do niego.
- Teraz się tak śmiejesz, a kiedyś razem ze mną ją śpiewałaś. – tata zaśmiał się na pewno przypominając sobie to jak śpiewałam, a raczej wykrzykiwałam tą piosenkę.
Nagle ni skąd ni zowąd pojawił się samochód i oślepiały nas światła. Mimo to ujrzałam dwóch chłopaków w pędzącym samochodzie. To stało się tak szybko. Tata próbował wykręcić, ale kiedy to zrobił stracił panowanie nad kierownicą i poczułam tylko jak wszystko się przekręca, a ja szybko opadam w dół. Poczułam już tylko mocne zderzenie z czymś ostrym i ciemność, która została już na zawsze.
Obudziłam się gwałtownie się podnosząc z łóżka. Ten sen nie śnił mi się tak długo. Czy coś miało wpływ na to, że znowu powrócił? Tak cholernie ten sen mnie przeraża. On był rzeczywistością i mimo tego, że minęło już tyle czasu to dalej jestem przerażona kiedy to wspominam. Najgorsze jednak było to, że ostatnim obrazem jaki pamiętam była twarz chłopaka za kierownicą. Chłopaka, który to wszystko spowodował. Nie znałam go, ale wiedziałam, że go nienawidzę. Gdybym kiedyś go spotkała najchętniej zrobiłabym mu krzywdę. Ale przecież nie mogłam. Bo równie dobrze tego chłopaka codziennie mijam, a przecież tego nie wiem.
Pół dnia przesiedziałam z Fievelem w ogrodzie. A to rzucałam mu piłeczkę, a to go głaskałam. Promienie słońca ogrzewały mi twarz i to było najmilsze uczucie jakie mnie spotkało w ciągu ostatniego tygodnia. Gdy tak leżałam na trawie i głaskałam labradora poczułam jak nagle spinają mu się mięśnie i z pozycji leżącej, wstaje. Wyczułam, że ktoś mnie odwiedził. Ale kto to mógł być? Przecież Crystal zawsze mnie uprzedza, a na obiedzie już byłam. Czekałam tylko, aż nieznajomy przedstawi mi się.
- Cześć Fievel. – usłyszałam glos i zdrętwiałam. Moje mięśnie się napięły. Był to głos Dylana. Tego samego Dylana, który nie odzywał się przez cały tydzień. Nawet sms’a. Poczułam jak nasze dłoni na sierści psa się stykają. – Witaj Holland. – nie wiedziałam po co przyszedł i nie byłam bardzo ufna wobec niego. Ale wtedy poczułam jak całuje mnie w policzek i zmiękłam. Nie mogłam już udawać niedostępnej i twardej. Mimo, że nie odzywał się do mnie tydzień i byłam na niego wściekła to uczucie, że jest obok mnie sprawiło, że o wszystkim zapomniałam. Chociaż na moment. Ale kiedy przypomniałam sobie o tym miałam ochotę go rozszarpać i wcale już nie byłam zachwycona tym, że przyszedł.
- Wreszcie dajesz jakiś znak życia, proszę, nawet dość duży jak na Ciebie. – powiedziałam złośliwie nie wiedząc jak zareagował. Najgorsze w byciu niewidomą było to, że nie wiesz jak reaguje drugi człowiek. Możesz zwierzać się komuś, a ta osoba może się śmiać Ci w twarz, a Ty nawet nie będziesz o tym wiedział.
- Przepraszam, naprawdę. Musiałem sobie parę rzeczy przemyśleć i pomóc mojemu przyjacielowi. Ma kłopoty i nie mogłem go zostawić z tym samemu. – cholernie dobrze się wytłumaczył. Ja nie mogłam mu robić pretensji, przecież nawet nie byliśmy razem. Co by sobie o mnie pomyślał, kiedy robiłabym mu sceny? Na pewno wtedy już w ogóle było pozamiatane.
- Czemu więc akurat dzisiaj przyszedłeś? – zapytałam udając obojętną w stosunku co do niego. Twarz mogłam mieć kamienną, ale w środku tylko czekałam aż odpowie.
- Bo to było bardzo nieodpowiedzialne, że nie odzywałem się do Ciebie przez ostatni tydzień. Lubię Cię i nie chcę, abyś pomyślała sobie, że po prostu odszedłem, stchórzyłem. – gdy to powiedział zrobiło mi się strasznie miło na sercu. Nie mogłam się już na niego gniewać. Może po prostu mówił to każdej, ale dla mnie ten moment szczęścia był jedynym uczuciem jakie teraz odczuwałam. Jak znam siebie na pewno się zarumieniłam, ale to dobrze. Niech wie, że skoro tak reaguje na jego słowa to zależy mi na nim. Poczułam nagle jego dłoń na moim policzku i przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Szybko uniosłam swoją i dotknęłam jego dłoni. Po chwili opuściłam obie, może i było przyjemnie, ale najpierw trzeba było go chyba ochrzanić za tą tygodniową ciszę z jego strony.
- Następnym razem kiedy będziesz zajęty po prostu daj znać, martwiłam się. – powiedziałam dalej trzymając jego dłoń. Usłyszałam ciche wypuszczenia powietrza charakterystyczne do łagodnego wybuchnięcia śmiechem.
- Obiecuję, że już nigdy nie będę Cię zamartwiał.
- Nie składaj obietnic, których nie możesz dotrzymać. – zaśmiałam się. Chyba słyszałam to w jakimś filmie, albo audiobook’u. Pewnie banalnie to brzmiało, ale Dylan zacisnął tylko bardziej swoją dłoń na mojej.
- Obiecuję, że na pewno nie będzie już tygodniowego milczenia.
- Mam nadzieję. – dodałam tylko i zabrałam od niego moją rękę. Przełożyłam ją na Fievel’a i dalej go głaskałam.
Dylan POV:
Widziałem, że Holland cieszyła się, że wreszcie się zjawiłem, ale równocześnie była nie pewna. Trochę było dziwnie patrząc na nią i nie widzieć żadnych emocji na jej twarzy. Nie wiem co mi wpadło do głowy, ale miałem ochotę ją pocałować. Pewnie to nie był odpowiedni moment, ale ona tak pięknie wyglądała w tym cudownym świetle słońca. Gwałtownie ruszyłem się w jej stronę i nasze usta się zetknęły. To było spontaniczne i mam nadzieję, że wyjdzie mi to na dobre. Czekałem, aż odwzajemni pocałunek i tak wkrótce się stało. Na pewno była zaskoczona, ale nie protestowała. Uśmiechnąłem się i poczułem jak przygryza mi wargę. Szybko wykorzystałem moment i włożyłem swój język głębiej. Poczułem jak Holland wzdryga się i uniosłem swoje dłonie chwytając ją delikatnie za policzki. Ta chwila by mogła trwać wiecznie, dopóki nam ktoś nie przerwał.
- Chyba Wam nie przeszkadzam. – powiedział donośny głos. To był ojciec Holland. Od razu się od siebie oddaliliśmy i spojrzałem na stojącego tuż obok nas ojca dziewczyny.
- Tato, nie zakradaj się tak. – powiedziała Holland wyraźnie zawstydzona i zarumieniona. Było mi głupio, że złapał nas w takim momencie. Zresztą miałem z nim jeszcze porozmawiać. Teraz na pewno ta rozmowa będzie jeszcze gorsza niż miała być.
- Holland, za długo siedzisz na tym słońcu. Spalisz sobie skórę, potem będziesz narzekać. Może wejdziecie do środka? – zatroskany położył rękę na ramieniu córki. Ale przy tym nie spuszczając mnie z zasięgu wzroku.
- Okej, tato. Już idziemy. – jego wzrok coraz bardziej mnie przeszywał. Podniosłem się z trawnika i złapałem Holland za rękę pomagając jej wstać. Fievel był już przy jej nogach i wyraźnie było widać, że jest przewodnikiem doskonałym. Ruszyliśmy w stronę domu i gdy byliśmy już w środku tata Holland wyraźnie zawołał mnie wzrokiem.
- Skorzystam z łazienki i pójdę do Twojego pokoju. Dobrze? – poinformowałem Holland i pogładziłem ją po ramieniu.
- Łazienkę masz naprzeciwko jadalni. – powiedziała wchodząc na górę po schodach. Oczywiście ja nie miałem w planach skorzystać z łazienki, po prostu poczekałem chwile i podszedłem do jej ojca, który czekał na mnie cierpliwie.
- Zdecydowałeś? – zapytał zainteresowany moją odpowiedzią.
- Tak. Wiem, że pewnie pan nie będzie zadowolony, ale chce dalej być z Holland. Mam tylko nadzieję, że kiedyś będę tak odważny i sam powiem jej o tej całej sprawie. Myślę, że to Bóg dał mi szanse odkupić swoje winy i dać jej szczęście, na które zasługuje. – powiedziałem trochę ciszej. Zawsze przecież w pobliżu mogła być mama Holland, lub ktokolwiek inny. Na razie tylko nasza dwójka wiedziała o tej całej sytuacji i miałem nadzieję, że zostanie tak na bardzo długo.
- Nie będę podważał Twojej decyzji. Mam nadzieję, że dobrze wybrałeś. – powiedział ojciec Holland i uśmiechnął się pocieszająco. Nagle wyciągnął do mnie rękę. – Mów mi Patrick. W końcu zależy nam obojgu na szczęściu mojej córki. Mamy wspólny cel. – uścisnąłem jego dłoń oczywiście nieco zdziwiony.
- Dylan. – powiedziałem co było oczywiste, że to wiedział. Na pewno nigdy nie zapomniał jak nazywał się chłopak, który spowodował wypadek, w którym jego córka straciła wzrok.
- Dobra, leć do niej, bo w końcu się zniecierpliwi. – powiedział i klepnął mnie w plecy. Postanowiłem, że jeszcze wejdę do łazienki i chociaż umyję ręce, żeby choć trochę powiedzieć prawdę Holland. Udałem się szybko do pomieszczenia na przeciwko jadalni i umyłem ręce mydłem, które stało na umywalce.
Widziałem, że Holland cieszyła się, że wreszcie się zjawiłem, ale równocześnie była nie pewna. Trochę było dziwnie patrząc na nią i nie widzieć żadnych emocji na jej twarzy. Nie wiem co mi wpadło do głowy, ale miałem ochotę ją pocałować. Pewnie to nie był odpowiedni moment, ale ona tak pięknie wyglądała w tym cudownym świetle słońca. Gwałtownie ruszyłem się w jej stronę i nasze usta się zetknęły. To było spontaniczne i mam nadzieję, że wyjdzie mi to na dobre. Czekałem, aż odwzajemni pocałunek i tak wkrótce się stało. Na pewno była zaskoczona, ale nie protestowała. Uśmiechnąłem się i poczułem jak przygryza mi wargę. Szybko wykorzystałem moment i włożyłem swój język głębiej. Poczułem jak Holland wzdryga się i uniosłem swoje dłonie chwytając ją delikatnie za policzki. Ta chwila by mogła trwać wiecznie, dopóki nam ktoś nie przerwał.
- Chyba Wam nie przeszkadzam. – powiedział donośny głos. To był ojciec Holland. Od razu się od siebie oddaliliśmy i spojrzałem na stojącego tuż obok nas ojca dziewczyny.
- Tato, nie zakradaj się tak. – powiedziała Holland wyraźnie zawstydzona i zarumieniona. Było mi głupio, że złapał nas w takim momencie. Zresztą miałem z nim jeszcze porozmawiać. Teraz na pewno ta rozmowa będzie jeszcze gorsza niż miała być.
- Holland, za długo siedzisz na tym słońcu. Spalisz sobie skórę, potem będziesz narzekać. Może wejdziecie do środka? – zatroskany położył rękę na ramieniu córki. Ale przy tym nie spuszczając mnie z zasięgu wzroku.
- Okej, tato. Już idziemy. – jego wzrok coraz bardziej mnie przeszywał. Podniosłem się z trawnika i złapałem Holland za rękę pomagając jej wstać. Fievel był już przy jej nogach i wyraźnie było widać, że jest przewodnikiem doskonałym. Ruszyliśmy w stronę domu i gdy byliśmy już w środku tata Holland wyraźnie zawołał mnie wzrokiem.
- Skorzystam z łazienki i pójdę do Twojego pokoju. Dobrze? – poinformowałem Holland i pogładziłem ją po ramieniu.
- Łazienkę masz naprzeciwko jadalni. – powiedziała wchodząc na górę po schodach. Oczywiście ja nie miałem w planach skorzystać z łazienki, po prostu poczekałem chwile i podszedłem do jej ojca, który czekał na mnie cierpliwie.
- Zdecydowałeś? – zapytał zainteresowany moją odpowiedzią.
- Tak. Wiem, że pewnie pan nie będzie zadowolony, ale chce dalej być z Holland. Mam tylko nadzieję, że kiedyś będę tak odważny i sam powiem jej o tej całej sprawie. Myślę, że to Bóg dał mi szanse odkupić swoje winy i dać jej szczęście, na które zasługuje. – powiedziałem trochę ciszej. Zawsze przecież w pobliżu mogła być mama Holland, lub ktokolwiek inny. Na razie tylko nasza dwójka wiedziała o tej całej sytuacji i miałem nadzieję, że zostanie tak na bardzo długo.
- Nie będę podważał Twojej decyzji. Mam nadzieję, że dobrze wybrałeś. – powiedział ojciec Holland i uśmiechnął się pocieszająco. Nagle wyciągnął do mnie rękę. – Mów mi Patrick. W końcu zależy nam obojgu na szczęściu mojej córki. Mamy wspólny cel. – uścisnąłem jego dłoń oczywiście nieco zdziwiony.
- Dylan. – powiedziałem co było oczywiste, że to wiedział. Na pewno nigdy nie zapomniał jak nazywał się chłopak, który spowodował wypadek, w którym jego córka straciła wzrok.
- Dobra, leć do niej, bo w końcu się zniecierpliwi. – powiedział i klepnął mnie w plecy. Postanowiłem, że jeszcze wejdę do łazienki i chociaż umyję ręce, żeby choć trochę powiedzieć prawdę Holland. Udałem się szybko do pomieszczenia na przeciwko jadalni i umyłem ręce mydłem, które stało na umywalce.
____________
Jestem zadowolona bo udało mi się napisać ten rozdział wcześniej niż tydzień po poprzednim. Postaram się dodać jakiś rozdział w połowie następnego tygodnia. Lecz nie obiecuję, gdyż cały następny tydzień mam zawalony sprawdzianami.
Dziękuję, że czytacie i komentujecie <3
Jestem zadowolona bo udało mi się napisać ten rozdział wcześniej niż tydzień po poprzednim. Postaram się dodać jakiś rozdział w połowie następnego tygodnia. Lecz nie obiecuję, gdyż cały następny tydzień mam zawalony sprawdzianami.
Dziękuję, że czytacie i komentujecie <3
Pocałunek :3
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział, czekam na następny.
Czy jest szansa, aby Holland odzyskała wzrok? Proooszę... Chcę zobaczyć jak się potoczy akcja o treści wypadku :D
pisałam już w którymś rozdziale o tym, że Holland ma szanse odzyskać wzrok :)
Usuń<3
Wiem, wiem, ale fajnie by było, żeby w opowiadaniu stało się to pewnością. ^^ kiedy następny rozdział? *-* <3
UsuńGenialny, cudo! Pocałował ją! TAK! <333 Czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńhttp://life-adventure-baby.blogspot.com/
http://life-is-brutal-now.blogspot.com/