ROZDZIAŁ III

Dylan POV: 

Kiedy wszedłem do pokoju Tylera od razu zobaczyłem go siedzącego z laptopem i czytającego coś. Podszedłem i zobaczyłem, że wszystkie strony, które miał pootwierane dotyczyły jednego. 
Zabójstwa jego ojca. 
Zamknąłem mu laptopa w jednej chwili i od dopiero wtedy mnie spostrzegł. 
- Co Ty odwalasz? – praktycznie wydarł się na mnie i wstał z łóżka. 
- To raczej Ty mi powiedz. Dobrze wiemy, że to nie Ty go zabiłeś, to dlaczego zamiast coś z tym robić to siedzisz i czytasz te głupoty? – zdenerwowany patrzyłem na niego uważnie i zwątpiłem. Jego mina przemawiała za tym, że sam Tyler kompletnie nie wie czy zabił ojca, czy też nie. – Nie zabiłeś go, prawda? – normalnie bym nie zapytał, ale Posey nie zachowywał się normalnie. To było zdecydowanie podejrzane. 
- Nie wiem, dobra? Nie mam pojęcia! Tego pieprzonego wieczoru wróciłem do domu, ale nic więcej nie pamiętam. Obudziłem się rano i dowiedziałem się o morderstwie. Podobno miałem koszulę w krwi. – spoważniał i siadając schował głowę w dłoniach. 
- Ty chyba żartujesz? Byłeś wtedy pijany? 
- Gorzej. Najarany! – gdy to usłyszałem o mały włos nie zrzuciłem na podłogę ulubionej lampy jego matki. Jak on może nie pamiętać takich szczegółów! 
- Powiedziałeś o tym policji? Pamiętasz o której wróciłeś? 
- Nie jestem głupi, nie powiedziałem. Ale to nie jest proste wymyśleć jakąś wersję wydarzeń, która jest kompletnie inna niż ta prawdziwa. 
- Czy pamiętasz, o której wróciłeś do domu? – zadałem pytanie jeszcze raz, gdyż poprzednio nie dostałem odpowiedzi. 
- Nie wiem… To było na pewno po jedenastej. 
- Był tam ktoś z Tobą, skąd wracałeś? – logiczne pytanie, ale Tyler na to nie wpadł. 
- Tak! Paul, no wiesz. Ten starszy od nas o jakieś trzy lata, z tej knajpy co zawsze tam chodzimy. On chyba powinien pamiętać, o której wyszedłem. – wreszcie na coś wpadł. Naprawdę nie było tak trudno jakby się wydawało. 




Holland POV:

Jechałyśmy z Crystal dosyć wolno. Nie lubiłam tego.  Czym dłużej byłam w samochodzie tym bardziej myślałam o tym wypadku. Pamiętam jaka szczęśliwa wtedy byłam kiedy z tatą wracaliśmy od babci. Pech trafił na nas. To nie była nasza wina, nie była na pewno mojego taty. To była wina tego chłopaka. Tak, pamiętam jego twarz do dzisiaj. To była ostatnia twarz jaką widziałam. Nasze samochody się zderzyły, a nasz przez tak duże uderzenie wypadł z drogi i dachowaliśmy. Z trudem nas uratowali. Tata miał tylko złamaną rękę i nogę, ja nie miałam tyle szczęścia. Wstrząs mózgu, odklejona siatkówka. To nie wszystko. Mogłam nie chodzić, mieć uszkodzony kręgosłup. Na szczęście w porę zareagowały służby ratownicze i dzięki temu dzisiaj w miarę normalnie funkcjonuje, a przynajmniej normalnie się poruszam. 
Crystal zaparkowała pod moim domem. Kiedy wyszła z samochodu od razu ruszyła w moją stronę pomagając mi wysiąść. 
- Może wejdziesz na chwilę? – zaproponowałam mimo, że nie często zostawała u mnie, na chwilę czy też na dłużej. Nie miałam pojęcia dlaczego. Ale coś podejrzewałam. Moja mama nie była przyjazną osobą, od zawsze miała coś do Crystal, a ja nigdy nie wiedziałam dlaczego. 
- Wiesz, że nie. Zostawię Ci rzeczy i będę spadać. Mój tata się będzie niecierpliwił. Chodź, pomogę Ci wejść. – złapała mnie za rękę i powoli pociągnęła do przodu, ja zaprotestowałam. 
- Wiesz, nie mam ochoty wchodzić do domu. Znowu zasnę i tyle będzie z tego jakże cudownego dnia. Zostanę tutaj. Usiądę sobie i trochę pomyślę. 
- Wreszcie Holl, może pomyślisz o jakimś chłopaku, który zajmie się Tobą? – powiedziała to, a ja prawie wybuchnęłam śmiechem. Nie tylko przez to, że nazwała mnie "Holl", zresztą jak zawsze, ale także przez to, że pomyślała, że mogłabym spotkać jakiegoś chłopaka. Ja, niewidoma dziewczyna, która kompletnie nie ma życia towarzyskiego.
- Nieważne. Musisz już jechać. – obojętnie powiedziałam żegnając się z nią. Gdy odjeżdżała jeszcze zatrąbiła, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. 



Dylan POV:  

Wracając od przyjaciela zastanawiałem się jak mu pomóc oprócz tego, że dowiem się, o której wtedy wyszedł z tej knajpy. Wpadłem na genialny pomysł. Jego ojciec był szefem w dosyć dużej firmie i stwierdziłem, że dobrze byłoby tam się wkręcić. Może wdał się w jakieś ciemne interesy i to tłumaczyłoby zabójstwo. Ale zostawmy to już na inny dzień. Jako, że zrobiło się dosyć późno, a ja miałem ochotę na orzeźwienie zacząłem truchtać. Puste chodniki pokazywały, że było dosyć późno. Ale czy aż tak długo siedziałem u Poseya? Może faktycznie szybko zleciało. 
Biegnąc obok jakiejś posiadłości przede mną przeleciała niebieska piłeczka, a za nią labrador, który był mi już znany. Był on psem tej dziewczyny, na którą wpadłem ostatnio. Dalej nie mogłem sobie przypomnieć, skąd ją kojarzyłem, ale postanowiłem, że nie będę się tym przejmował. Zobaczyłem, że piłeczka wyleciała na drogę, a labrador nie chciał po nią wyjść. Rozejrzałem się czy nie jedzie jakiś samochód i sięgnąłem po nią. Pies zaczął na mnie szczekać, a ja ruszyłem w stronę właścicielki, którą widziałem siedzącą na ławce przed domem. Podszedłem do niej i usiadłem obok podając jej piłkę. W zamian dostałem tylko zdezorientowane spojrzenie.
- A tak. Przepraszam, nie powinienem tu wchodzić bez pytania. – powiedziałem krótko szykując się do powrócenia na moją trasę, ale poczułem jak dziewczyna łapie mnie za rękę dosyć nieśmiało.
- Nie, zostań. Dziękuję. – powiedziała i rzuciła, tym razem z mniejszą siłą, piłeczkę psu i uśmiechnęła się do mnie. Nic piękniejszego ostatnio nie widziałem jak jej uśmiech. Niewinny i słodki. Sprawiła, że teraz będę chciał tylko czekać na jej uśmiech.  Było dosyć ciemno więc niestety nie widziałem jej oczu, ale chyba były one słodko karmelowe i pasowały do jej pięknych włosów.
Nie bardzo wiedziałem czy o coś zapytać, czy coś konkretnego powiedzieć, więc tylko postarałem się, by dalej się uśmiechała.
- Masz przepiękny uśmiech. – powiedziałem czekając na jej reakcję, a ona odwróciła delikatnie głowę i widziałem jak zarumieniła się. – Hej. – policzkiem uchwyciłem jej podbródek i odwróciłem w moją stronę – To nic złego, że się rumienisz. Choć powinnaś sobie zdawać z tego sprawę, że jesteś piękna. – zauważyłem, że dziewczyna patrzy tylko w dół i nie wykonuje żadnych innych ruchów. Nie spojrzała na mnie od dłuższego czasu i to już mnie krępowało.
– Jestem Dylan. – powiedziałem i puściłem jej twarz, bo czułem, że to za duża presja.
- Miło mi. Jestem Holland. – powiedziała  ponownie ze spuszczonym wzrokiem.
_______________________________
Już dzisiaj chyba dłuższy rozdział niż zwykle i zdecydowanie więcej ważnych wątków. Mam nadzieję, że Wam się podoba! :) I pamiętajcie, w zwiastunie jest dużo ważnych podpowiedzi. :) 

5 komentarzy:

  1. Podoba mi się! Haha, to już wiemy, kto był sprawcą wypadku Holland. Znaczy wydaje mi się, że wiemy. Rozdział dłuższy, mam nadzieję że kolejny pójdzie jego śladem. Najbardziej mi się podobała oczywiście ostatnia scena z Dylanem i Holland, ale równie dobry był opis wypadku.
    Wkradło się parę powtórzeń i nielogicznych zdań, które oczywiście zaraz wypiszę, ale nie są one jednymi z tych, które obniżyłyby Ci znacznie ocenę na wypracowaniu z polskiego. Jaka piękna metafora ;_________; XD
    "Crystal zaparkowała pod moim domem i ruszyła do mnie otwierając mi drzwi i odprowadzając mnie do drzwi." nie wiedziałam jak ugryźć to zdanie, i tym bardziej nie wiem, co można w nim poprawić. Na pewno powtórkę słowa "drzwi". Z kontekstu tego zdania wynikałoby, że Crystal zrobiła cztery rzeczy naraz. Jak się potrafi mnożyć na kilka to spoko, ale pewnie nie i po prostu zdanie wyszło dziwnie XD
    "Chodź powinnaś sobie zdawać z tego sprawę, że jesteś piękna." tego w ogóle nie wiem jak ruszyć, to zdanie jest nielogiczne. Sądzę, że chciałaś przekazać tym, że Stiles mówi jej, że jest piękna, ale wyszło tak, jakby miała z nim gdzieś iść, a reszta zdania sobie lata. Powinno ono brzmieć tak "Choć powinnaś zdawać sobie sprawę z tego, że jesteś piękna."
    Bardzo mi się podoba moment, kiedy Dylan wkurza się, bo Holland na niego nie patrzy. W ogóle świetnie opisujesz momenty w których wskazujesz lub dajesz aluzję do tego, że dziewczyna jest niewidoma. Ciekawa jestem, kiedy on w końcu się tego dowie, i jak będzie się rozwijała ich znajomość.
    Jestem prawie pewna, że Tyler nie zabił swojego ojca. Nie potrafię tego logicznie poprzeć argumentami, ale tego nie zrobił.
    Pozdrawiam i czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, nie "[...]Stiles mówi jej[...]", tylko Dylan. Jeszcze trochę będę się przyzwyczajać, że to nie bohaterowie z Teen Wolfa.

      Usuń
    2. Okej, już poprawiam te pomyłki. Wczoraj już zauważyłam to zdanie z drzwiami, ale nie miałam możliwości tego poprawić.
      Do tego "chodź". Ja czasem myślę o dalszych wydarzeniach i nie skupiam się na tym co piszę. Oczywiście miałam na myśli "choć" xD
      Jestem mat-fizem przepraszam za większości błędów. Popracuję nad tym oczywiście :)

      Usuń
    3. O jejku, matfizem być ;--; Ze mnie human z krwi i kości, zazdroszczę umiejętności przedmiotów ścisłych :c

      Usuń
  2. Cudny rozdział, również domyślam się kto ją potrącił. Czekam na następny :)

    http://life-is-brutal-now.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń