Otworzyłam
oczy.
No tak, zaczął się kolejny szary, zwykły dzień.
Wyciągnęłam rękę w lewą stronę i poczułam szafkę nocną. Kiedy znalazłam
wreszcie telefon wcisnęłam jeden z bocznych guzików i usłyszałam, która jest
godzina. Powoli podniosłam się z łóżka i ruszyłam kilka kroków przed siebie.
Następnie otworzyłam drzwi od szafy i wyciągnęłam pierwsze lepsze ciuchy po
czym ruszyłam do łazienki. Stanęłam przy umywalce omywając twarz i związując
włosy gumką. Po chwili byłam już pod prysznicem i poczułam zimną wodę
powodującą dreszcze.
Wychodząc spod prysznica owinęłam się w ręcznik, który
zawsze wisiał w tym samym miejscu, wysuszyłam się i założyłam na siebie
ubrania. Rozpuściłam włosy rozczesując je i wyszłam z łazienki, zabrałam mój
telefon, ciemne okulary z szafki i zeszłam na dół powoli. Przywitałam się z
tatą i zabrałam na spacer mojego psa. Fievel był jasnej maści labradorem i był
moim najlepszym przyjacielem, gdyż był moim przewodnikiem. Miałam go od
niecałego roku, jestem jego pierwszą właścicielką i kochamy się wzajemnie.
Szłam rytmicznie czując ciągnięcie smyczy przez psa. Lubiłam poranki, te świeże
powietrze oraz codzienne, radosne powitania sąsiadów. Myślałam o wszystkim i o
niczym kiedy nagle poczułam ostry ból w przedramieniu i szczekanie Fievel’a. O
mały włos nie upadłam kiedy poczułam, że ktoś mnie łapie i puszczam smycz.
To
był zdumiewająco miękki upadek.
______________________
Prolog
troszkę króciutki, ale myślę, że na początek wystarczy.
Dziękuję Joasi za przepiękny wygląd bloga <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz